Wydziergałam kolejną chustę. W niezłym tempie zresztą. Potrzebowałam dwóch dni. Działałam jednak na fali emocji. Wcześniej bowiem zrobiłam chustę według tego samego wzoru i trwało to pięć dni. Robótka jednak sfilcowała mi się w rękach podczas kąpieli (zaznaczam robiłam wszystko tak jak trzeba, aura mi nie sprzyjała). Przyjęłam to jednak z pokorą, co mnie szczerze zdziwiło ( w końcu to pierwszy raz i w ogóle...). Normalnie bym się poryczała, rzuciła wiąchą (przepraszam, też mi się to czasem zdarza), a tu nic spokój zupełny. Zwinęłam kolejny motek od Kusicielki i jazda!!!
Wzór to Aeslight Shawl, kupiony na Ravelry. Robi się całkiem nieźle , ale kolejny raz inaczej zrobiłabym bordiurę. Wolę mieć 500 oczek na drucie niż co chwilę obracać robótkę:(
Włóczka to oczywiście Merino-lace.
Zużyłam 0,6 motka i robiłam na drutach 3,5mm.
niedziela, 21 marca 2010
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
don't ask
... mijający właśnie rok był inny, niełatwy, wiele mnie nauczył o sobie samej. Zdarzyło się dużo przykrych rzeczy, ale były też momenty wart...
-
... mijający właśnie rok był inny, niełatwy, wiele mnie nauczył o sobie samej. Zdarzyło się dużo przykrych rzeczy, ale były też momenty wart...
-
Dziś króciutko. Przysiadłam sobie grzecznie przy komputerze i przetłumaczyłam opis szala Summit . Najlepiej jak umiałam:) Jeśli ktoś jest za...
-
Dokładnie 15. stycznia 2009 roku zamieściłam mój pierwszy post na blogu. Pięć lat to nie w kij dmuchał - trzeba uczcić! Ale za nim to nastą...
Piękna jest.
OdpowiedzUsuńA tej sfilcowanej to mi bardzo żal...
Normalnie bym się wściekła.
Dagny dziękuję! Mi też jest żal, bo pięknie się w niej kolory ułożyły. Trudno:(
OdpowiedzUsuńPiękna, po prostu piękna.
OdpowiedzUsuńDobrze, ze nie poddalas sie po sfilcowance, bo chusta jest piekna
OdpowiedzUsuńTakiej sfilcowanej można dorobić pętelkę, doszyć guziczek i nosić jako bardzo grzejący ocieplacz, nawet po domu jak są przeciągi. *^v^*
OdpowiedzUsuńRene, moja leciwa ciocia robiła ze sflicowanymi rzeczami coś takiego: namoczone w chłodnej (prawie zimnej) wodzie i trochę odciśnięte z nadmiaru H20 ładowała do woreczka foliowego i wkładała do lodówki. Po solidnym ochłodzeniu - do zamrażalnika. Wyjmowała zamrożone i pozwalała odtajać po czym odciskała dobrze w ręczniku i formowała (blokowała). Leżało toto sobie do wyschnięcia.
OdpowiedzUsuńPodobno zamarzająca woda, powiększając objętość "rozdzielała" sfilcowane nitki.
Jej się udawało. Może i Tobie?
Pozdrawiam
Maria-wr
Maria-wr - znałam ten sposób, podjęłam próbę, ale nie zadziałało, niestety:(
OdpowiedzUsuńPrześliczny wzór:)
OdpowiedzUsuńPrześliczna chusta:) Tej sfilcowanej to badzo mi żal:( Czasem tak bywa.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Bardzo wyrafinowana.
OdpowiedzUsuńAle historia tej sfilcowanej nieco zmroziła mi krew w żyłach. Jeszcze czegoś takiego nie przeżyłam,co nie znaczy,ze się nie zdarzy...szkoda!
Bardzo ładna, jak zwykle piękna, staranna robota. Bardzo mi się podoba.
OdpowiedzUsuńDein Schal ist total schön geworden. den habe ich auch schon mal genauer inspiziert. Viel Freude damit und ein shönes Wochenende
OdpowiedzUsuńliebe Grüße Eva