Jeszcze kilka lat temu jadalne były dla mnie tylko pestki. Kompot z dyni był dla mnie nie do przełknięcia, przez dodawany do niego ocet, innych specjałów nie znałam.
Jednak wszystko się zmieniło, kiedy znajoma mojej mamy podzieliła się przepisem na zupę. Pyszną, prostą w przygotowaniu i co najważniejsze zjadaną chętnie przez moje dzieci. Ale nie o zupie dzisiaj będzie, może innym razem :)
Na sobotni obiad przygotowałam dynię pieczoną. Nie jest to z pewnością nic odkrywczego, ale może przepis nie jest wszystkim znany?!
Najpierw ją umyłam, obrałam, wydrążyłam pestki i pokroiłam w kostkę:
Następnie dodałam sól, pieprz, zioła prowansalskie, czosnek i oliwę z oliwek (ilość według uznania):
Wszystko dokładnie wymieszałam i przełożyłam na blachę pokrytą papierem do pieczenia:
Później włożyłam do piekarnika i piekłam przez pół godziny (wystarczy piec przez 20 minut, do miękkości, ale ja lubię przypieczoną), w temperaturze 180ºC.
Z grillowaną piersią kurczaka i lampką białego wina smakuję wybornie :)
Polecam!
mmmm, to musi być pyszne :P
OdpowiedzUsuńsmaczne zdjęcia!
Dynia to moje wielkie odkrycie tej jesieni, u mnie jadało się ją tylko marynowaną, a okazuje się, że można z niej zrobić tyle fajnych rzeczy! *^v^*
OdpowiedzUsuńPrzepis na zupę poproszę. ^^
Agata - sama byłam zaskoczona smakiem! Szkoda, że nie mogę "podczepić" linka z zapachem jaki się roztacza po kuchni w czasie pieczenia :)
OdpowiedzUsuńBrahdelt - marynowana niestety nie dla mnie. Przepis podeślę.
Obiad wygląda przepysznie! Chyba każę małżonkowi kupić dynię i będę eksperymentować.
OdpowiedzUsuńCzapki z poprzedniego posta, jak zwykle bosssssssssssskie! To Twój znak rozpoznawczy ;) Jeśli czapki, to od Rene ;)
Wygląda naprawdę smakowicie.
OdpowiedzUsuńhej:)
OdpowiedzUsuńwygląda tak pysznie, ze zaraz polecę do warzywniaka - bo pieczonej jeszcze nie jadłam. z zupa znam się od dawana, marynowaną kocham... dzięki za przepis
pozdrawiam
U nas tylko marynowana... więc i ja sobie smaka narobiłam:) A i przepis na zupę chętnie przygarnę:)
OdpowiedzUsuńpoZdowienia Iza
No tak , taką dynię to ja bym zjadła , bo nikt inny u mnie się dyni nie tknie...no chyba ,że pestki:)).
OdpowiedzUsuńJa sobie zrobię , a moi niech się ślinią:))).
Bo osobiście lubię dynię , lubię ją na słodko i w marynatach , zupach .
No a Tobie zazdraszczam ,że dzieciaczki Twoje jedzą:))
O matko!
OdpowiedzUsuńObśliniłam się, a lodówka pusta.
Jeść mi się chce baaaardzo, a takie smakowite to, co pokazałaś:)
Fiubzdziu - jakże mi miło. Podziel się wrażeniami, jak przygotujesz dyniuchę :)
OdpowiedzUsuńZulka - i tak też smakuje...
myszoptica - hej, hej... chętnie się dzielę, a co..., nie jestem chitrus ;)
Izula - napiszę, napiszę ten zupkowy przepis, jeszcze chwilunia :)
Kocurku - sama byłam zaskoczona, że jedzą. Pestki się suszą - pyszotka, lubię też prażone...
Dorothea - dzięki! Nie śliń się, tylko przytargaj dyniaka pod strzechę :)
hej:) zeby nie było, ze gołosłowna jestem: upiekłam :)) ale jak zwykle jeśli coś ma pójść nie tak, to mnie się przydarzy- Twoja dyńka na taką w miarę jędrną wygląda- moja strasznie plaskata wyszła, ledwie formę trzymała:) ale dobra była , nie mogę narzekać:)
OdpowiedzUsuń