czwartek, 17 lipca 2014
Nie ma tego dobrego, co by na lepsze nie wyszło...
... czyli jak ubiłam interes z Laurą.
To, że wpadłam w dziki szał przędzenia już wiecie. Wiadomo, że apetyt rośnie w miarę jedzenia, dlatego postanowiłam zamówić sobie czesankę ręcznie farbowaną. Poczytałam to jako wyższy stopień wtajemniczenia w tę materię. Napisałam prośbę do wspomnianej wyżej niezwykle zdolnej Bestyi. Nad kolorami nie zastanawiałam się długo, wiedziałam że muszą być mocne i żywe, bo tego mi teraz trzeba. Doenergetyzowuję się ;)
Miałam świadomość, że cała procedura potrzebuje czasu. Z całych sił, wygrzebanych z najgłębszych mych zakamarków, uzbroiłam się w cierpliwość! Czas szybko zleciał i Laura napisała, że włóczka jest gotowa?! Włóczka? Miała być czesanka, przemknęło mi przez głowę. Ale zaraz po tym ogarnęła mnie radość, że psim swędem będę miała Laurową przędzę!!!!!!!!!!!!!!!!! Hurra, hurra!!!!!!!!!!!!
Natychmiast napisałam, że kupuję, choć zostałam poinformowana, że nie muszę, że Jej błąd, itd. Za późno pomyśałam sobie, chcę i koniec!
Od momentu wysłania przez Laurę nitek, nerwowo przedreptywałam, bo moja cierpliwość ćwiczona w ostatnich dniach, buntowała się. Wyczekiwałam Pana Doręczyciela i.... dzisiaj nadszedł ten utęskniony dzień :)
Otwarłam kopertę i moim oczom ukazała się włóczka piękna, intensywnie nasycona barwnikami, ale to jeszcze nic. Miałam w rękach przeróżne włóczki, te ręcznie przędzione też i... Muszę przyznać, że każda, nawet najpiękniejsza, najbardziej miękka włóczka przemysłowa, przegrywa w przedbiegach z ręczną przędzą! To istny puch! Miękkość nad miękkościami! Wiem, że nie jest to tylko moje zdanie. Mam okazję obserwować na "Fejsbuku" kobitki, które też połknęły bakcyla. Tworzą piękne rzeczy i mam wrażenie, że prząśniczek ostatnio przybywa. Super!
A teraz zdjęcia:
Dla mnie to 588 metrów radości! Prawdą jest, że tego rodzaju włóczki mają swoją cenę. Nie namawiam do hurtowych zakupów, ale... na szczególną okazję, moteczek na przytulaśną chustę, czemu nie?!
Jeśli ktoś byłby zainteresowany, podaję namiary do Laurowego kramu (klik):) Jest na czym oko zawiesić!
Tymczasem borem, lasem...
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
don't ask
... mijający właśnie rok był inny, niełatwy, wiele mnie nauczył o sobie samej. Zdarzyło się dużo przykrych rzeczy, ale były też momenty wart...
-
... mijający właśnie rok był inny, niełatwy, wiele mnie nauczył o sobie samej. Zdarzyło się dużo przykrych rzeczy, ale były też momenty wart...
-
Dziś króciutko. Przysiadłam sobie grzecznie przy komputerze i przetłumaczyłam opis szala Summit . Najlepiej jak umiałam:) Jeśli ktoś jest za...
-
Dokładnie 15. stycznia 2009 roku zamieściłam mój pierwszy post na blogu. Pięć lat to nie w kij dmuchał - trzeba uczcić! Ale za nim to nastą...
Wszyscy mają (a ci co jeszcze nie mają, to powinni mieć) Laurkową wełnę :D mam i ja! To znaczy, nerwowo zaczynam dreptać w oczekiwaniu na rzeczonego Pana doręczyciela, jak przyniesie to, na co czekam, to się mu na szyję z ręcami rzucę i zawieszę :D
OdpowiedzUsuńPiękne te motki! Takie piękne, że aż mi z ekranu na twarz wyłażą.. co z nich będzie? masz już pomysł???
Ściskam!
Wiem!!!!! Jedyny słuszny projekt (poza podusią), bo przytulać zamierzam się nieustannie - to chusta. Nie mam jeszcze konkretnego projektu na myśli ;) Podpowiedzi są mile widziane!
UsuńCmok, cmok :)
ja też mam ja też mam! tzn jeszcze nie mam ale będę mieć! i to w moich ukochanych fioletach!!!! cuuuuuudo!!!!!!!
OdpowiedzUsuńale Twoje też boskie!!!! kurcze, już widzę jaką piękną
chustę z nich zrobisz!!!!!
Może nawet Ty widzisz, a ja jeszcze nie.... coś tam schnie podobno?! Może akurat...
UsuńKapitalny zestaw kolorów :) W takiej chuście będzie nie tylko cieplej, ale i weselej ;) Laura robi takie piękne, przemyślane nitki...
OdpowiedzUsuńKolor jest odjazdowy, na zdjęciach ciut ostrzejszy niż w rzeczywistości. Będę z daleka widoczna w szarzyźnie jesienno-zimowej ;) Teraz mogę potwierdzić Twoje słowa o przemyślanej nitce. Dotąd podziwiałam urobek Laury tylko na zdjęciach i do tego ta miękkość. Jestem zachwycona!
UsuńKolory dość odważne, ciekawa jestem tej chusty. Mam do ciebie pytanie, czy możesz napisać coś o przędzeniu. Nie chodzi mi o technikę, ale o twoją ocenę, czy jest to fajne, czy faktycznie uprzędziona nitka jest tak różna od kupionej. Ja już walczę z ochotą przędzenia około dwóch lat, co zdecyduję się na kurs u Kromskich to się wycofuję.
OdpowiedzUsuńJa pojechałam na kurs raczej z ciekawości niż fascynacji... Po powrocie nie planowałam zakupu kołowrotka, ale... czas mijał, a ja tęskniłam za tym, żeby sobie usiąść przy kołowrotku. Kiedyś pisałam, że jest w tym coś magicznego, uspokajającego... i nadal tak myślę. Jeśli masz możliwości i czas, zrób kurs! Jak nie spróbujesz, to się nie przekonasz. Jeśli chodzi o nitkę, na początku jest delikatnie mówiąc artystyczna, ale dość szybko zaczyna się nad nią panować. Jest inna niż przemysłowa, nie taka idealna, ale za to ciekawsza i niepowtarzalna. To jest jest atut.
UsuńMarzenia powinno się realizować, więc chyba pojadę z ciekawości. Co do perfekcji, to lubię te drobne niedoskonałości w rzemiośle, nadają charakter i ludzki wymiar robótce.
UsuńLaura robi piękności! Chyba czas się u Laury zaopatrzyć.Urodziny się zbliżają ;)
OdpowiedzUsuńO widzisz, jest okazja ;)
UsuńPotwierdzam ze świadomością i z premedytacją- Laura robi niesamowite kolory! Sama mam jej wełne i na razie tylko wyciągam i podziwiam bo jeszcze nie znalazłam na nią projektu chociaż dojrzewam :))) A na urodziny już sobie zamówiłam, ukreci specjalnie dla mnie :)))) Twoja cudna, na mur będziesz zauważalna. I raczej jej pilnuj ;))) Ściskam
OdpowiedzUsuńZgadzam się z Tobą, Laura robi cuda :) Będę chusty strzec jak oka w głowie!
UsuńAleż śliczności kręcisz,Reniu. Coraz bardziej nabieram ochoty na takie kręcenie...włóczki.Tylko potrzebuję kołowrotka i dobrej nauczycielki.Pozdrawiam:) Gosia
OdpowiedzUsuńTo nie ja to cudo ukręciłam :/ Laura taka zdolniacha!
UsuńAleż kolory! Oczu nie można oderwać!
OdpowiedzUsuń