Kilka tygodni temu z rodziną wybraliśmy się na wycieczkę. Była to ucieczka z krainy deszczowców, w poszukiwaniu słońca. Udaliśmy się więc na Południe.
Wydawać by się mogło, że to wyprawa wakacyjna, odpoczynek, relaks, kąpiele słoneczne. Nic bardziej mylnego. Wróciłam wymęczona, pokonałam kilka tysięcy schodów [nie rozumiem dlaczego starożytni osiedlali się tak wysoko ;)], setki kilometrów [przeżyłam dodatkową atrakcję, kiedy to w deszczowy dzień, samochód stał się szalonym solistą na lodzie] za to bogata w smaki (napełniona świeżo wyciśniętym sokiem z pomarańczy) i obrazy. Poniżej kilka z nich zatrzymanych w kadrze:
Nafplio i okolice:
Ateny:
Delfy:
Podróż morska [wyspa Hydra i Spetses]
Po raz pierwszy od wielu lat nie zabrałam ze sobą skrawka włóczki i drutów. Po ostatnich greckich wakacjach, gdzie temperatury nie sprzyjały dzierganiu, myślałam że tym razem będzie podobnie. Okazało się jednak, że były i to bardzo. Czułam się jak na głodzie, ręce chętnie by się czymś zajęły, a tu nic. Wytrzymałam jeden dzień, drugi, na trzeci było już źle. Zwiedzając różne ciekawe i piękne miejsca, wypatrywałam sklepiku, gdzie znalazłoby się coś dla uzależnionej. Na próżno :( Podczas kolejnego spaceru, kompletnie wygłodniała dostrzegłam coś na kształt pasmanterii. Hurra! Miejsce dość osobliwe, jakby wycięte z gazetki z lat pięćdziesiątych i chyba od tamtej pory nie odkurzane. Ale pod kołderką długo zbieranego kurzu znalazłam bawełnę. Sklepikarz wyszperał nawet pasujące szydełko. Pełnia szczęścia :)
Przy zwijaniu włóczka koszmarnie się poplątała, ale dla mnie to żaden problem. Przekładałam nitkę to z góry, to z dołu dzielnie do drugiej w nocy. Czysta przyjemność!!! Nałóg zaspokojony, a wycieczka udana :)
Ależ piękne widoki! Kocham Grecję, zwłaszcza wyspy. No i chyba uprzedziliście wielkie grupy turystów, więc wszystko dla Was :)
OdpowiedzUsuńKiedyś jak Ty myślałam,że dam radę wyjechać tylko z książką, ale już nie próbuję :) Byłam na głodzie jak TY.
Serdeczności :):):)
Nałóg to fajna rzecz ;)) Wycieczka niesamowita, aż zazdroszczę. Oglądam te piękne zdjęcia i naoglądać się nie mogę. Śliczny delfin :)) A gdzie ten lód był??
OdpowiedzUsuńAleż piękna wycieczka, dziękuję bardzo za piękne widoczki i te....palmy, ach być tam teraz, gdy tak zimno u nas:)
OdpowiedzUsuńSzczęście, że znalazłaś antidotum na swój głód:)
Pozdrawiam, Marlena
Piękna ta Grecja:) To prawda,że w nocy dowożą kamienie ciężarówkami dla turystów?:)Nałogi są fajne:)
OdpowiedzUsuńBasiu - tłumy nas na szczęście ominęły, bo tego nie lubię. Masz rację - wyspy są o wiele bardziej klimatyczne, urocze po prostu. Teraz już wiem, że bez drutów się nie ruszam z domu :) Buziaki!
OdpowiedzUsuńaniam1009 - nałogi bywają milutkie. Delfiny były niewątpliwą atrakcją, pisk na statku jak na koncercie boysbandu ;) Pomimo, że nie zawsze było ciepło, to lodu nie było. Miałam na myśli mokrą od deszczu drogę.
Robótki Marleny - widoki naprawdę prześliczne. Zdjęcia - fajna rzecz, pozawalają wrócić w tamte miejsca :)
Viola - kamieni tam dostatek. Miałabym ochotę piaskowca przytargać i domek sobie zbudować ;)
Chyba trochę Ci zazdroszczę, bo wyspy kocham bezgranicznie i już dwa lata tam nie byłam :( Cudownie się tam czuję, zwłaszcza, że zwykle tam żegluję - ale mi się rymuje!
OdpowiedzUsuńWspaniała wycieczka!
Piękna wycieczka! I delfiny na żywo, w dodatku na wolności, nie w delfinarium!
OdpowiedzUsuńZazroszę, ale nie zawiszczę.
No i co idziergałaś z tej bawełny? Już gotowe?
Ela
Iza Bela Stitches - nie dziwię się Twojej tęsknocie, miejsce jest fantastyczne. Ja nie żegluję, niestety, choć chciałabym. Muszę coś w tym kierunku zrobić :)
OdpowiedzUsuńPlątawki - życzę Ci z całego serca wycieczki w tamte strony. Popełniłam z tej bawełny małe co-nieco. Później sprułam i zaczęłam od nowa, ale jeszcze nie jest to do pokazania. Może kiedyś ;)
Fantastyczna wycieczka, piękne widoki.
OdpowiedzUsuńSłuchaj gdyby to nie był tak fajny nałóg i całkowicie nieszkodliwy - zaproponowałabym byśmy stworzyły grupę AA dla robótkomaniaczek :) Uśmiała się czytając ten tekst, rozumiem Cię bardzo, ja się nigdzie nie ruszam bez robótki, teraz nawet w drodze do pracy dziergam, jak nie dziergam to mam wrażenie jakby czas przelatywał mi przez palce.