Chciałam kupić świeży chlebek i bułeczki. Przy okazji odbyć mały spacerek z dziecięciami.
Piekarnia jednak była zamknięta. Nie zmartwiło mnie to ani, ani, bo pogoda wymarzona na piesze wędrówki. Uskuteczniamy je ostatnio namiętnie, poznając okolicę:)
Ruszyliśmy dziarsko w dalszą drogę. W końcu pieczywko na kolację - fajna rzecz.
Wojtuś trochę się zmęczył i poprosił, żebym go wzięła na ręce. Tak też zrobiłam, ale po jakimś czasie to ja się zmęczyłam. Mam chyba prawo, bo to raz z górki, raz pod górkę, a pierwszej młodości nie jestem:)))
Było akurat z górki, Wojtuś siedział u mnie na barana, kiedy poczułam, ze padam na glebę. Jedyna myśl, jaka przemknęła mi przez głowę, to taka że muszę tak upaść, żeby Wojtek nie runął na chodnik. Nie wiem jak to zrobiłam, ale udało się. Był cały. Ja natomiast nie miałam pewności, czy zdołam wstać. Zuzia widziała końcówkę upadku i później mnie leżącą. Myślała, że się wygłupiam i ryknęła śmiechem. Mnie z bólu poleciały łzy. Córcia zorientowała się w sytuacji i podbiegła do mnie, pomogła mi wstać. Stałam na jednej nodze, uryczana po pas. Szybko wzięłam się w garść i obyśliłam powrót do domu, który w związku z kontuzją zapowiadał się na dłuższy. Dojrzałam nieopodal sklep, doczłapałam się do niego. Kupiłam soczki dla dzieci, przekąski, no i świeży chlebek:)
Po drodze, w aptece kupiłam bandaż elastyczny, mazidło miałam w domu.
Jakoś się doczłapałam. Zrobiłam opatrunek. Nie na darmo byłam w drużynie medyczno-sanitarnej w liceum;)
Kostka sina i spuchnięta, prezentuje się okazale. Mimo to mam nadzieję, że obejdzie się bez wizyty u lekarza.
Trzymajcie kciuki!!!
Zycze zdrówka !
OdpowiedzUsuńSzybkiego powrotu do pełnej formy:)
OdpowiedzUsuńTrzymam kciuki za szybki powrót do formy! Dobrze wiem, co to uszkodzona stopa, ech...
OdpowiedzUsuńŻyczę Ci, żeby wszystko jak najszybciej minęło.
OdpowiedzUsuńDuuuuużo zdrowia:-)
Szybkiego powrotu do formy! Mam nadzieję, że kostka tylko nadwyrężona i że po kilku dniach bez nadwyrężania wszystko wróci do normy.
OdpowiedzUsuńTrzymam!!!! bedzie dobrze.
OdpowiedzUsuńo kurcze, współczuję :(
OdpowiedzUsuńtrzymaj się i życzę szybkiego powrotu do formy!
Współczuję, zrób sobie okłady z wody z octem. Pozdrawiam, Elżbieta.
OdpowiedzUsuńO, kurczę! Ale miałaś niefart. Trzymam kciuki za szybki powrót do sprawności. Serdeczności.
OdpowiedzUsuńWspółczuję. A ja myślałam że to będzie opowieść typu: Wyszłam tylko do pobliskiej piekarni... a wróciłam z kg pięknej włóczki ;-)
OdpowiedzUsuńPoszłabym jednak do lekarza. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńJeszcze parę lat temu miałabym,że przecież samo przejdzie...teraz radzę wizytę u lekarza, bo mnie po ładnych kilkunastu latach od skręcenia niekiedy kostka puchnie sama, skutecznie uniemożliwiając jakiekolwiek chodzenie...
OdpowiedzUsuńO ja współczuje niemiły wypadek ale mam nadzieje że to tylko lekka stłuczka:)
OdpowiedzUsuńTo się porobiło ;( Szybkiego powrotu do zdrowia życzę :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Matko! Uważaj,bo ja czekam na wieści o sklepach z wełnami, na zdjęcia koronek,ulic i w ogole...
OdpowiedzUsuńTrzymam kciuki!
Zaczęło się niefartem będzie wspaniale, tylko oszczędzaj kosteczkę, z ludowych lekarstw - okład z liścia kapusty i niesolonej słoniny tylko czy taką można dostać. Tak próbowała mnie leczyć góralka z
OdpowiedzUsuńZakopanego. Zdrowiej i opisuj pozdrawiam Barbara
Ulala! Oczywiście, że trzymam kciuki za szybki powrót do formy!
OdpowiedzUsuńO rany:( Trzymam kciuki, żeby się szybko zagoiło!
OdpowiedzUsuńmatko jedyna! nie chodź po pieczywo, proszę Cię... biedna jesteś, współczuję i trzymam kciuki, żeby szybko Ci ta kontuzja minęła, bo jak za Wojtusiem nadążysz?
OdpowiedzUsuńtrzymaj się
Mam nadzieje że już lepiej!
OdpowiedzUsuńW wolnej chwili zapraszam do zabawy blogowej:)
Życzę , aby nóżka Cie bolała i szybko wyzdrowiała :-)
OdpowiedzUsuńDziękuję z całego serca, za tyle słów otuchy:)))
OdpowiedzUsuń