Na szycie muszę mieć nastrój. Z marszu nie siadam w zasadzie nigdy, chyba że jest nagła potrzeba.
Mam wiele rzeczy do uszycia, ale zaczęłam od czegoś, o czym marzyłam od dawna. Dostałam od moich dzieci stosowną książkę na Dzień Matki, prawie dwa lata temu. Odłożyłam ją na półkę. Wiedziałam jednak, że o niej nie zapomnę!
Wczoraj mnie naszło i ruszyłam w podróż z moją pierwszą Tildą. Zapraszam do obejrzenia zdjęć Królisi :)
Dopóki mi jej córka nie gwizdnęła, pilnowała moich nowych kręciołów :)
Ale o nich innym razem.
Tymczasem pozdrawiam Was serdecznie!!!
Królisia dopieszczona w każdym calu. Śliczna !
OdpowiedzUsuńpozdrawiam cieplutko malgoha1
Królisia cudna i jaka pomocna podczas pilnowania moteczków. Dobrze byłoby, gdyby jeszcze potrafiła odganiać mole od wełnianych ubrań :-)
OdpowiedzUsuńTildy są słodkie, poprosimy o więcej! *^v^*
OdpowiedzUsuńFajnie, że potrafisz szyć na maszynie i możesz sobie sprawić takiego króliczka. Jest śliczniutki i ubrany w ciuszki w moim ulubionym kolorze, w ogóle jest w fajnej kolorystyce.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i nieśmiało zapraszam do odwiedzin mojego bloga
Madline z Różowego Kłębuszka
Jak nic musisz siadać do maszyny i szyć kolejne króle :)
OdpowiedzUsuńEwa
Śliczna tilda :)
OdpowiedzUsuń