poniedziałek, 13 września 2010

Na tropie - sprawozdanie pierwsze:)

Co tropię, zapytacie?
Ano sklepy z włóczkami. Nie może być inaczej.
Pierwszy znalazłam bardzo szybko, bo dwa dni po przyjeździe. Nieduży sklepik i wybór również skromny. Trochę Gedifry, Regii i to:





Firmówka - akryl 100%, ale w dotyku taki "bawełniany", miękki i nie skrzypiący. Motki jak bochny chleba, wielkie 300g, bogata gama kolorów. Obiecywałam sobie, że akrylu nie kupię, bo... same wiecie. Ale jak się nie ma, co się lubi - to się lubi, co się ma...
Skusiłam się na kilka:)))


Dalsze poszukiwania nie były ani łatwe, ani owocne. Niektóre adresy nie były już niestety aktualne. Nie poprzestawałam jednak, tropiłam dalej...


... i wytropiłam sklep PHILDAR . Kupiłam oczywiście to i owo, ale wybór też nie był oszałamiający. Za to ceny promocyjne, grzech było nie wziąć 10 x 50g mieszanki bawełny, lnu i wiskozy , za 5 Euro:







... i gazetki tanie:)





Proszę mnie nie posądzić o chwalipięctwo. To objaw głębokiego uzależniena :D
Chyba mnie rozumiecie?!
Więcej o włóczkach ze zdjęć napiszę w kolejnych postach.


A poza tropieniem mam inne zadania.

Córka 7 września rozpoczęła rok szkolny. Szkoła jest ogromna - kompleks budynków na powierzchni 7 ha, 3500 uczniów. Języki w jednym budynku, nauki ścisłe w drugim, sztuka w jeszcze innym. Miałam ogromne obawy, czy moja Zuzia się nie pogubi. Na szczęście radzi sobie dobrze i co ważniejsze bardzo jej się w nowej szkole podoba. Nie mam jeszcze odwagi wysyłać jej do szkoły autobusem, zawożę i odbieram ją osobiście. Może jestem nadopiekuńcza, ale wariant autobusowy musi zostać najpierw przećwiczony w jakiś wolny od szkoły dzień.

Jeżdżąc po mieście poznaję panujące na tutejszych drogach zwyczaje. Jazda po Warszawie to bajka w porównaniu z tym, co tutaj się dzieje. Szaleństwo, ciasno , tłoczno i mało kto zwraca uwagę na obowiązujące przepisy ruchu drogowego. O miejscach do parkowania nie wspomnę, trzeba mieć dużo szczęścia, żeby w ogóle je znaleźć.


Wiem, że do tej pory nie napisałam, gdzie teraz mieszkam. Trochę tak celowo. Po kilku wpisach się zorientujecie. Wrzucę kilka zdjęć i sprawa będzie jasna.


Choć już to zrobiłam w komentarzach, chcę jeszcze raz serdecznie podziękować za słowa otuchy po moim wypadku - upadku. Jesteście Kochane!!!
Noga jeszcze trochę boli i musi być obandażowana, ale jest znacząco lepiej:)
Pa!

9 komentarzy:

  1. Chyba pierwszy raz tu jestem i takich cudowności się naoglądałam...Pozdrawiam.Muszę koniecznie wszystko "doczytać"....

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja to uzależnienie doskonale rozumiem :)

    OdpowiedzUsuń
  3. No, no, robi się coraz bardziej tajemniczo!... *^v^* Z języka gazetek wnioskuję, że jesteś gdzieś we Francji?... ^^
    Apetyczne włóczki!

    OdpowiedzUsuń
  4. Gdzie to może być?hmm...Łupów zazdroszczę, rozumiem takie zachowania aż za dobrze. Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  5. Kochana, nie musisz się tłumaczyć, kto jak kto ale większość doskonale Cię rozumie i oczywiście kibicuje. I chwal się koniecznie. Serdeczności.

    OdpowiedzUsuń
  6. Paris???? Tam jeżdżą jak wariaci? Ale żeby aż tak daleko?
    Trzymaj się, aklimatyzacje to też wspaniały etap przeprowadzki, nowe smaki, zapachy, nowi ludzie, zwyczaje. O jak pięknie, już się rozmarzyłam. Powodzenia. Dla całej Rodzinki. Zdrowia dla nogi:-)

    OdpowiedzUsuń
  7. gdybys nie wspomniała,ze jeżdżą tam jak wariaci , to pomyślałabym, ze... w Edenie mieszkasz. a tak, sprawa upadła;))))
    zazdroszczę gazetek, włoczek i cieszę się ,że Zuzia tak szybko się zaadaptowała w nowym miejscu. pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  8. Tkaitka - dziękuje za komentarz i odwiedziny:) Zapraszam częściej!

    Dokładnie dzień przed Twoim wpisem zawędrowałam na Twoje blogi i przeglądnęłam "wsyskie cy"..., będę stałym gościem, mogę???

    Dziewczyny - takiej wyrozumiałości w głębi duszy oczekiwałam:)

    Makajka- w Paryżu niestety nie mieszkam :(

    OdpowiedzUsuń
  9. Z Warszawy ludzie wyprowadzaja sie w dwoch kierunkach, albo na Mazury/w Bieszczady aby hodowac kozy i zyc w zgodzie z natura, w przypadku Twojej rodziny na to chyba jeszcze nie czas. Drugi kierunke to zagranica. Obstawiam Francje ze wzgledu na sklep Phildara. Obstawialam Paryz ze wzgledu na rozmiar szkoly Twojej corki (w koncu takie szkoly na Francuskiej prowincji chyba nie istnieja), ze wzgledu na zwyczaje prowadzenia auta i fakt, ze powiedzialaz, ze po kilku fotkach sie zorientujemy. A skoro nie Paryz to obstawiam jakies inne wieksze miasto: Lyon?
    A jesli wogole nie Francja to moze Szwajcaria? Oj mow szybko!

    OdpowiedzUsuń

don't ask

... mijający właśnie rok był inny, niełatwy, wiele mnie nauczył o sobie samej. Zdarzyło się dużo przykrych rzeczy, ale były też momenty wart...